W tym roku nie był to wyjazd do Egiptu czy jak to w Polsce modne - do Zakopanego, chociaż nie powiem, któregoś razu byliśmy i tam. Ale to, kochani moi, zupełnie inna historia. W tym roku pokonaliśmy około 1600 km by zobaczyć się z moją rodziną w Kursku. Dla tych którzy od niedawna goszczą na moim blogu: pochodzę z Rosji i nie mam zbyt dużo okazji by odwiedzić swoje rodzinne strony.
Dwie walizki, wózek, małe dziecko, po plecaku na głowę, i koniecznie - pluszowy Kubuś Puchatek pod pachą. Tak właśnie wyglądała moja ekipa. Od samego początku miałam w planach nagrywać naszą podroż i pokazać ją później na moim kanale, po czym pewnie mój Mateusz prześmiewczo nazywałby mnie vlogierką. Cóż, moje plany się spaliły na panewce jeszcze na lotnisku kiedy zabrakło rąk i cierpliwości. Przygotowałam dla Was zatem swoją podróż na zdjęciach (moment, muszę jeszcze uzyskać pozwolenie od męża na publikowanie jego twarzy :P Tak - takie rzeczy załatwiamy niemal na piśmie).
Dwa lata nie było mnie w domu. To długi czas. Mówiąc szczerze czuję się tam inaczej niż kiedyś, tak jakbym wreszcie poczuła tę przepaść między nami. Nami - mną teraz i mną jakieś pięć lat temu. Pewnie dużo się tam zmieniło i może nawet w lepszą stronę, niemniej jednak niektóre rzecz pozostają niezmienne. Tak samo jak kilka lat temu - bezrobocie, bo nikt nie chce pracować w małych, prywatnych firmach, gdzie nigdy nie wiadomo, jak długo przetrwa współpraca. Babki na targu jako wielcy przedsiębiorcy zmieniają ceny w zależności od kursu waluty, który jest niepewny jak prognoza pogody. "Kryzys" można usłyszeć w każdej rozmowie a poczuć, idąc na zakupy. Widzieliście Pampersy po prawie 100 zł za opakowanie 50 szt? Tak samo jak kilka lat temu są tacy którym ten kryzys nie przeszkadza: słyszałam, że samochody z rocznika 2014 poszły jak chleb przed świętami. Laski bez względu na pogodę i okazję chodzą do kawiarni w sukniach wieczorowych a co druga jest w "labutenach". Jak to się mówi: "Nigdy nie wiadomo, gdzie się skończy ten dzień". Bez zmian pozostaje również sposób w którym narzucają się zmiany: zamiast iść drogą krajów Europejskich, Rosja wymyśla swoje "dziwne" rozwiązania. Dla przykładu - ludzie do tej pory nie wiedzą, że bankowość elektroniczna to obowiązek a nie przywilej. A to wszystko za sprawą braku konkurencji. Mój mąż po poprzedniej wizycie w Rosji 3 lata temu sporządził listę 21 rzeczy, które go tam zdziwiły. W wielkim skrócie powtarza, że w Rosji czas zatrzymał się w latach 90-tych.
Najbardziej jednak zabolały mnie przemiany w mojej rodzinie. Nie mogłam nie zobaczyć jak postarzał się mój ojciec: teraz jest 100% dziadkiem. Czas daje i zabiera: pamiętam moich braci młodych i pełnych energii i motywacji. Teraz czytam w ich oczach zmęczenie i rozczarowanie.
Pomyśleć tylko: niedawno kończyłam studia i byłam dla nich dzieckiem, teraz już własne dziecko przywożę w odwiedziny....
W nowym centrum handlowym w Kursku
Z moją siostrzenicą i jej córeczką
Trochę zmęczeni podróżą
Ktoś jest wielkim wstydziochem
Z mamą
Trochę zdjęć z Dnia Zwycięstwa
Dziękuję za oglądanie i zapraszam na moje kolejne posty!
Uwielbiam takie maluszki!
ReplyDeleteZ nimi już potrafi być ciężko :) Ale są takie słodziaki!
DeleteJesteście z mama bardzo podobne do siebie :)
ReplyDeleteTrudno w to uwierzyć ale ona z tym się nie zgadza :)
Delete