Omnichannel to nowe modne słowo, którego powinniśmy się nauczyć w najbliższym czasie. Tego roku sprzedaż nabrała niebywałego rozpędu: musimy mieć wszystko chwilę po tym jak zostanie zaprezentowane po raz pierwszy. Są tego pewne konsekwencje, jedną z których jest zbyt szybki przepływ informacji i krótkotrwały efekt. Z dnia na dzień pojawiają się nowe trendy których pragną setki konsumentów. By zostać na fali potrzebujemy błyskawicznie zorientować się w przemieniającej się i przemijającej rzeczywistości. Najbardziej w pamięci pozostają wspólne prace szwedzkiego giganta H&M i znanych projektantów. Moda dostępna dla każdego - to populistyczne hasło, którym śmiało określam to zjawisko. Raz do roku budzi się w nas prawdziwe zakupowe zwierzę i limitowana kolekcja, efekt współpracy, wydaje się być na wyciągnięciu ręki lecz trzeba być gepardem świata mody by nim zawładnąć.
Tej jesieni H&M zaprasza nas do świata pełnego ekscentryki, rzeczywistości z równoległego wszechświata: świata Kenzo. Lookbook tej współpracy po raz kolejny potwierdza: Kenzo przesuwa granicę pomiędzy rzeczywistością a bajką pozwalając każdemu poczuć się w roli Charliego w fabryce czekolady. Zwierzęce wzory i kalejdoskop przeróżnych kolorów hipnotyzują i wciągają do innego świata.
A słynny tygrys? Przez kilka sezonów był moim największym marzeniem, ryczał z co drugiej gali czy wybiegu i teraz w momencie kiedy mógłby wydawać się zbyt faux-pas widzę jego bliźniaka w oczekiwanej przez wielu współpracy H&M i Kenzo. Tym razem zwinął się grzecznie i oczekiwał na moment gdy go kupię. Tym razem okazało się to o wiele łatwiejsze niż w przypadku poprzednich kolaboracji. Jeszcze przed zapowiedzianą godziną sprzedaży zaczęłam intensywnie przygotowywać się: otworzyłam okno przeglądarki i zapewniłam sobie kilka wolnych chwil. Kolekcja jak również cała polska strona H&M okazała się jednak niedostępna przez dłuższy czas, musiałam więc z przykrością odłożyć komputer i włączyć się do dyskusji na treningach w pracy. W chwili przerwy usiadłam po raz kolejny by odświeżyć stronę sklepu i podziwiać wyprzedany rozmiar XS oraz S. Na moje szczęście, o godzinie 11:30 wciąż pozostała możliwość kupna czarnej bluzy z falbankami u szyi, w obu rozmiarach. Później wieczorem dowiedziałam się od męża (ciekawa wciąż jestem odkąd śledzi taki temat), że nawet w sklepie stacjonarnym kupujące zostały potraktowane w należący sposób i po południu(?) doszła solidna dokładka, co umożliwiło zakup szerszemu audytorium. Tym razem więc u mnie w pracy chodzi co najmniej trzech tygrysów Kenzo :D